W niedzielny
listopadowy wieczór siedziałam z Ciocią,
Wujkiem, Panią Ewą (dyrektorem ośrodka,
w którym mieszkam od niedawna) . Był również
Grzegorz
(zastępca Pani Ewy) . Jedliśmy kolację i rozmawialiśmy. W telewizji
akurat zaczynał się serial pt. „BLONDYNKA”’. Usłyszałam słowa piosenki, która rozpoczyna każdy odcinek:
Wstaje
nowy dzień, wiesz że gdy
Ósmy kolor tęczy się śni
Czas obudzić się i czas zacząć żyć
Całkiem inny świat a w nim Ty
To jest takie miejsce gdzie
Chcesz zostawić serce swe
Tu przyjaciół krąg
I spokojny dom
Tu gdzie spełniają się marzenia
Ósmy kolor tęczy się śni
Czas obudzić się i czas zacząć żyć
Całkiem inny świat a w nim Ty
To jest takie miejsce gdzie
Chcesz zostawić serce swe
Tu przyjaciół krąg
I spokojny dom
Tu gdzie spełniają się marzenia
Zostań tu, nie szukaj już więcej
Zostań tu, tu nigdy nie będziesz sam
Co przyniesie los, tego nie wie nikt
Wykorzystaj go, gdy sprzyja Ci…
Zabrakło mi tchu „Przecież ta piosenka jest o mnie i mojej sytuacji” – pomyślałam. Tytułowa bohaterka to młoda dziewczyna, Sylwia,
która była weterynarzem w Warszawie. Mieszkała z Babcią. Była z nią bardzo związana. Babcia uczyła Sylwię, że trzeba
zawsze szukać ósmego koloru tęczy…
Niestety Sylwia nie zdążyła zapytać Babci,
co jest tym „ósmym kolorem tęczy”. Babcia jej zginęła w wypadku samochodowym.
Po śmierci jedynej bliskiej osoby młoda pani
weterynarz całkowicie zmieniła swoje życie. Sprzedała mieszkanie w Warszawie,
zwolniła się z pracy, spakowała swoje rzeczy i wyjechała
do
maleńkiej wsi Majaki. W drodze napisała do swojego przyjaciela, z którym korespondowała
przez
internet, że nie wie, kiedy się odezwie, bo jedzie do bardzo małej
miejscowości, gdzie może nie mieć dostępu do sieci.
Kiedy Sylwia przyjechała do Majaków, nagle
znalazła się w zupełnie innej
rzeczywistości. Wszystko było dla niej nowe. Zamieszkała w dworku doktora
weterynarii . Miała mu pomagać w leczeniu okolicznych zwierząt. Mała
przychodnia, w której podjęła pracę, była bardzo skromnie wyposażona.
Sylwia była przerażona. Nie wyobrażała sobie
życia z dala od wielkiego miasta.
Za kilka dni była już spakowana i gotowa do
powrotu, kiedy ktoś poprosił ją
o
pomoc (nie pamiętam, w jakiej sprawie). Nie chciała się zgodzić, ponieważ
powiedziała, że wyjeżdża. Jednak poproszona kilka razy, pomyślała: „Załatwię tylko tę sprawę i wyjadę”.
Sylwia została w Majakach. Była bardzo
lubiana wśród mieszkańców tej maleńkiej wsi. Ludzie prosili ją o pomoc nie
tylko o leczenie zwierząt. Zwierzali się jej również ze swoich problemów
osobistych. Młoda pani weterynarz wysłuchała każdego
i potrafiła znaleźć radę nawet w najbardziej skomplikowanej sytuacji.
Sylwia w Majakach odnalazła „ósmy kolor tęczy”, o którym stale
mówiła jej Babcia. Zrozumiała, że tym ósmym kolorem tęczy jest szczęście, przyjaźń, miłość, uznanie innych –
słowem wartości, które są ważne dla każdego człowieka, a które niespodziewanie odnalazła w Majakach.
************
Po wypadku, o którym piszę w zakładce "TAK BĘDZIE BEZPIECZNIEJ", zamieszkałam z Babcią,
która opiekowała się mną 25 lat. W lipcu 2014 roku Babcia zaczęła chorować.
Pewnego dnia powiedziała mi, że bardzo ciężko Jej chodzić. Za jakiś czas obcinając
sobie paznokcie u nóg skaleczyła się w palec. Początkowo myślałyśmy, że mała
ranka szybko się zagoi i wszystko będzie dobrze. Stało się jednak inaczej: po
tygodniu noga zaczęła Babcię boleć i była czerwona już powyżej kostki. Nie będę
wszystkiego opisywać, bo leczenie było skomplikowane. Wszystko bardzo szybko
postępowało.
Przychodzili do nas przyjaciele. Jedna z
nich Hania powiedziała mi, że jej znajoma prowadzi Dom Opieki niedaleko
Zamościa. Poprosiłam ją, aby zapytała, czy jakby coś się Babci stało, czy
byłoby tam dla mnie miejsce. W niedługim
czasie dowiedziałam się, że mogę tam pojechać w każdej chwili.
Od Hani dostałam telefon do Pani Ewy. Minęło
kilka dni, zanim odważyłam się zadzwonić. Po krótkiej rozmowie usłyszałam
od Niej: „Czekam na panią, będzie mi Pani potrzebna”. Bardzo Jej
podziękowałam, a ona dodała: „Tulę panią
mocno do serca”.
„Jaka
niezwykła osoba” – pomyślałam, gdy odłożyłam słuchawkę. Ciepły jej głos długo
brzmiał mi w uszach. Długo wyobrażałam sobie, moje przyszłe życie w Jej
ośrodku. Zdawałam sobie sprawę, że będzie ono inne niż dotąd. Nie wiedziałam
jednak, że te zmiany nastąpią
tak
szybko.
*************
Babcia umarła w domu, we śnie. Była sobota 18-października 2014r. Gdy rano
się
obudziłam, zaniepokoiła mnie cisza. Szybko się ubrałam, otworzyłam drzwi od
swego pokoju (zawsze miałam zamknięte, bo wieczorem oglądałam telewizję)
i kilka razy bardzo głośno zawołałam:
„Babciu”. Kiedy się nie odezwała, zadzwoniłam do sąsiadki, która miała klucz. " Babcia chyba nie żyje. Musimy wezwać
pogotowie". Zaczęłam tak
płakać, że nie mogłam wybrać numeru
alarmowego 112 w komórce. Przyjechało pogotowie i stwierdziło zgon. Zadzwoniłam do Cioci do
Gorzowa. Powiedziała, że przyjedzie na drugi dzień. W krótkim czasie przyjechała Wanda
(znajoma mojego Taty z pracy). Gdy zostałyśmy same, zapragnęłam pożegnać
się z Babcią , ale bałam się swojej reakcji. „Nie bój się, będę przy tobie” – powiedziała Wanda. Z jej pomocą poszłam do pokoju Babci. Wyglądała, jakby spała.
się z Babcią , ale bałam się swojej reakcji. „Nie bój się, będę przy tobie” – powiedziała Wanda. Z jej pomocą poszłam do pokoju Babci. Wyglądała, jakby spała.
Usiadłam
na łóżku Babci i ucałowałam Jej dłonie. Później przytuliłam się mocno do Babci i
pocałowałam Ją w policzek. Obie z Wandą zaczęłyśmy płakać. Płakała również Ela,
która akurat przyszła. Kiedy ostatni raz wzięłam Babcię za rękę, ponownie
ucałowałam i już chciałam ją puścić, stało się coś niezwykłego: ręka Babci
zaczepiła się o moją. „Zobacz Bogusiu.
Babcia jeszcze cię trzyma…” – powiedziała Wanda przez łzy. A może w ten
sposób Babcia powiedziała mi, że bardzo
mnie kochała?
W niedzielę wieczorem przyjechała Ciocia z
Wujkiem z Gorzowa. Byli ze mną aż do pogrzebu Babci. Okazali mi tak wiele
miłości i ciepła – uczuć, których bardzo wtedy potrzebowałam. Dzięki Nim czułam
się bezpiecznie…
**********
Po pogrzebie Babci zadzwoniłam do Pani Ewy, która
obiecała, że przyjedzie po mnie we wtorek, czyli za dwa dni.
W poniedziałek rozpoczęły się przygotowania.
Ostatnie zakupy, pakowanie, które trwało do późnego wieczora. Byłam przerażona,
bo co wziąć, gdy rozpoczyna się zupełnie nowe życie w nieznanym miejscu? Poza
tym było mi bardzo smutno,
że wyjeżdżam z domu, w którym mieszkałam od dzieciństwa, że rozstaję się
z przyjaciółmi. Ciężko mi było także dlatego, że nie będę mogła odwiedzać Grobu moich Najbliższych: Rodziców i Babci, szczególnie, że zbliżał się dzień Wszystkich Świętych i Zaduszki. Nie mogłam zostać w domu na te dni, bo wszyscy moi znajomi, którzy pomagali mi po śmierci Babci, wyjeżdżali na groby swoich bliskich, a ja nie mogę zostać w domu bez opieki. Starałam się nie pokazać po sobie, jak bardzo się boję, aby nie martwić Cioci i Wujka. Ciocia dopiero później powiedziała mi, że patrzyła ze wzruszeniem, jak moje znajome mnie pakują, a ja mówię im, co chcę zabrać ze sobą. Moja Chrzestna powiedziała, że wyglądało to tak, jakbym od dawna miała wszystko zaplanowane.
że wyjeżdżam z domu, w którym mieszkałam od dzieciństwa, że rozstaję się
z przyjaciółmi. Ciężko mi było także dlatego, że nie będę mogła odwiedzać Grobu moich Najbliższych: Rodziców i Babci, szczególnie, że zbliżał się dzień Wszystkich Świętych i Zaduszki. Nie mogłam zostać w domu na te dni, bo wszyscy moi znajomi, którzy pomagali mi po śmierci Babci, wyjeżdżali na groby swoich bliskich, a ja nie mogę zostać w domu bez opieki. Starałam się nie pokazać po sobie, jak bardzo się boję, aby nie martwić Cioci i Wujka. Ciocia dopiero później powiedziała mi, że patrzyła ze wzruszeniem, jak moje znajome mnie pakują, a ja mówię im, co chcę zabrać ze sobą. Moja Chrzestna powiedziała, że wyglądało to tak, jakbym od dawna miała wszystko zaplanowane.
We wtorek ok. 14-tej przyjechała Pani Ewa z
Panem Józefem. Byłam gotowa
do
drogi, ale gdzieś w głębi serca czułam smutek. Za chwilę miałam pożegnać
się z
przyjaciółmi, którzy po śmierci Babci tak bardzo mi pomogli i okazali tak wiele
serca. Nie wiedziałam, kiedy ich zobaczę, bo jechałam daleko. Zdawałam sobie
sprawę, że przyjazd do mnie dla nikogo nie będzie łatwy.
Bagaże zniesione. Siedziałam już w
samochodzie, gdy znajomi żegnali się ze mną,
a mnie pękało serce i chciałam jak najszybciej jechać. „Aby się tylko teraz nie rozpłakać, bo będzie jeszcze trudniej” – pomyślałam. Na szczęście zaraz wyruszyliśmy. Jeszcze tylko ostatnie spojrzenie na cmentarz, obok którego przejeżdżaliśmy. Coś zakłuło mnie w sercu. Było to pożegnanie z Rodzicami i Babcią.
a mnie pękało serce i chciałam jak najszybciej jechać. „Aby się tylko teraz nie rozpłakać, bo będzie jeszcze trudniej” – pomyślałam. Na szczęście zaraz wyruszyliśmy. Jeszcze tylko ostatnie spojrzenie na cmentarz, obok którego przejeżdżaliśmy. Coś zakłuło mnie w sercu. Było to pożegnanie z Rodzicami i Babcią.
Siedziałam
na tylnym siedzeniu. Cicho płakałam. Nie chciałam, aby zauważyła
to Pani Ewa, bo byłoby Jej przykro. Zabierała
mnie przecież do siebie – miejsca,
w
którym miałam odnaleźć ósmy kolor tęczy,
lecz wtedy jeszcze o tym nie wiedziałam.
**************
Do
Górników dojechaliśmy wieczorem. Gdy wysiadłam z samochodu (a raczej wyjął mnie
z niego Pan Józef) i na wózku wjechałam
do Pensjonatu, spojrzałam
na
zegar wiszący na stołówce, była godzina 19:40. Chciałam zadzwonić do Cioci, aby powiedzieć Jej, że szczęśliwie
dojechałam, lecz… okazało się, że z mojego telefonu komórkowego nie wykonam
połączenia, bo w sieci, jaką mam jest
tu
bardzo słaby zasięg. „Co teraz?” – zastanawiałam się, lecz
niedługo, bo z pomocą przyszła mi Pani Ewa, która pozwoliła mi zadzwonić ze
swojego telefonu.
Pierwszą noc spędziłam ze starszą panią,
która już spała, gdy przyszłam do pokoju. Zmęczona podróżą, zasnęłam.
***********
Wstawał nowy dzień. Gdy się obudziłam, gdzieś
w oddali usłyszałam szczekanie psa. Patrzyłam
na starszą panią, która spała na sąsiednim łóżku. Po policzkach płynęły
mi łzy, bo przypomniała mi się Babcia, Jej choroba i odejście.
Za chwilę na korytarzu zrobił się ruch. To
opiekunki przyszły do pracy. Drzwi do pokoju otworzyła pani Helenka, która
bardzo serdecznie mnie powitała. Ucieszyłam się, lecz nadal czułam smutek.
Po porannej toalecie pojechałam
(po ośrodku poruszam się wózkiem akumulatorowym) na śniadanie. Na stołówce
zobaczyłam ludzi starszych, bardzo chorych i zadałam sobie pytanie: „Co
ja tu robię?. Przecież ja tu w ogóle
nie pasuję”.
Tego dnia miałam małą przeprowadzkę.
Zostałam przeniesiona do pokoju jednoosobowego. Asia i Małgosia (opiekunki)
rozpakowały mnie. Poczułam
się
trochę lepiej.
Przez pierwszy tydzień było mi bardzo
ciężko. Chodziłam na posiłki, ale niewiele jadłam, bo coś ściskało mnie za
gardło. Byłam najmłodsza w ośrodku. Patrzyłam
na
ludzi starszych, schorowanych i przypominała mi się Babcia, która umarła dwa
tygodnie temu. Często nie mogłam powstrzymać łez… Mimo że od tylu lat
mieszkałam z Babcią – Osobą starszą i u schyłku
życia bardzo chorą, to jednak
do
takiego ogromu cierpienia nie byłam przyzwyczajona. Nie potrafiłam się odnaleźć
wśród ludzi tak chorych, którzy są często nieświadomi tego, co się z nimi
dzieje, nie mówiąc już o rozmowie, której brakowało
mi
najbardziej.
Mogłam porozmawiać jedynie z opiekunkami,
które w ciągu dnia nie miały
na to czasu. Zawsze z podziwem obserwowałam
ich niełatwą pracę. Wykonują
ją z wielkim oddaniem. Do każdego z nas
podchodzą indywidualnie, znają nasze potrzeby, okazują serce, cierpliwość i
zrozumienie.
**************
Pani Ewa pozwoliła mi korzystać ze swojego
komputera, w którym miała internet. Powiedziała, że mogę siedzieć przy komputerze,
tyle, ile chcę. Nie chcąc tego nadużywać, pisałam maile w pokoju, na swoim laptopie,
a z komputera pani Ewy tylko je wysyłam. Wieczorami próbowałam
dodzwonić się do przyjaciół,
ale połączenia były co chwila przerywane, bo
jak już wspominałam, nie było
tu zasięgu.
***************
Któregoś
dnia do mojego pokoju wszedł Grzegorz. Zauważył grę Scrabble stojącą na szafie.
„Zagramy kiedyś?” – zapytał. „Tak,
oczywiście” – ucieszyłam się.
„A
kiedy będziesz miał czas?” „Dziś , bo mam dyżur” – odparł.
Tego wieczoru długo graliśmy w Scrabble.
Podczas gry żartowaliśmy. Muszę powiedzieć, że wtedy po raz pierwszy poczułam
się naprawdę szczęśliwa. Nie była to tylko sama gra. Był to również czas, który
ofiarował mi Grzegorz. To znaczyło
dla
mnie bardzo wiele… A może byłam już domownikiem?
******************
Pewnego dnia, gdy wracałam ze stołówki,
przejeżdżając koło pokoju, którego drzwi były otwarte, zobaczyłam panią, która się
modli (odmawiała różaniec).
„Tak bardzo chciałabym z nią porozmawiać”
– pomyślałam.
Za dwa dni, gdy znów jechałam po korytarzu i
mijałam ów otwarty pokój, usłyszałam ciepły głos Pani, która siedziała na łóżku:
„Chodź proszę do nas. Zapraszamy Cię
serdecznie”. Byłam bardzo szczęśliwa, bo spełniało się moje marzenie.
Wjechałam
do pokoju. Powitały mnie serdecznie dwie Panie: Krysia i Basia. Opowiedziałam
im trochę o sobie, a kiedy wychodziłam, nie chcąc im długo przeszkadzać, Pani Krysia powiedziała: „Przychodź do nas jak najczęściej. Będzie nam bardzo miło”.
do pokoju. Powitały mnie serdecznie dwie Panie: Krysia i Basia. Opowiedziałam
im trochę o sobie, a kiedy wychodziłam, nie chcąc im długo przeszkadzać, Pani Krysia powiedziała: „Przychodź do nas jak najczęściej. Będzie nam bardzo miło”.
Od tej chwili moje życie zaczęło się
zmieniać. Coraz częściej odwiedzałam Panią Krysię i Basię, które okazywały mi
tak wiele serca, ze trudno to opisać. To One przez nasze długie rozmowy dały mi
bardzo dużo wsparcia…
W połowie listopada przyjechała do mnie
Ciocia z Wujkiem. Drugiego dnia Ich pobytu pojechaliśmy do Tomaszowa
Lubelskiego, aby załatwić mi telefon w sieci plus
i Internet (tylko ta sieć ma tutaj zasięg). Kiedy pierwszy raz dzwoniłam do znajomej
z nowego telefonu, słyszałam ją tak, jakby była tuż obok.
i Internet (tylko ta sieć ma tutaj zasięg). Kiedy pierwszy raz dzwoniłam do znajomej
z nowego telefonu, słyszałam ją tak, jakby była tuż obok.
Ciocia i Wujek przywieźli mi także z domu mój
telewizor, który w niedługim czasie został podłączony.
Po wyjeździe Cioci i Wujka byłam już pewna,
że chcę tu zostać. Wiedziałam,
że w
tej małej miejscowości odnalazłam „ósmy kolor tęczy”. Odnalazłam
go w ogromnym SERCU Pani Ewy, która otoczyła mnie Miłością i Troską i stworzyła
mi tutaj spokojny dom, na który czekałam tyle lat.
go w ogromnym SERCU Pani Ewy, która otoczyła mnie Miłością i Troską i stworzyła
mi tutaj spokojny dom, na który czekałam tyle lat.
Znalazłam go także w SERCACH Krysi i Basi –
w ICH Przyjaźni i Miłości, którymi mnie otoczyły. Ósmy kolor tęczy dostrzegam również w pomocy
i życzliwości opiekunek
i całej kadry.
i całej kadry.
Dziś, gdy budzę się w maleńkim pokoiku w Górnikach,
wiem, że ósmy kolor tęczy istnieje naprawdę.
Kochanej Pani Ewie
z podziękowaniem –
Bogna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz